Gość
|
Wysłany: Pon 22:16, 14 Lip 2008 Temat postu: Trening z Kaśką (Ritus) |
|
|
Dziś do stajni znów przybyli nam goście. O ustalonej godzinie wzięłam prysznic i zeszłam do stajni zamieść jeszcze korytarz zanim przyjdą dziewczyny.
-Witam - uśmiechnęła się lekko Kaśka, podchodząc do mnie - weszłam, drzwi były otwarte ... Anki dzisiaj nie będzie. Wogóle nie wiadomo kiedy będzie, rękę złamała i to w dwóch miejscach - skrzywiła się, patrząc na mnie niezadowolona. Wypytałam co i jak, okazało się jednak że to nic poważnego, ale o jeździe nie ma mowy. Poklepałam ją lekko po plecach i powiedziałam, że dzisiaj będziemy miały czas dla siebie, bo nikogo innego nie mam w planach.
-Na dziś proponuję Ci jeszcze raz Ritusa. Chciałabym się jeszcze przyjżeć paru detalom, pozatym ... Ryś to przecież świetny koń. Miałaś jakieś zastrzeżenia? - zapytałam, klepiąc podszczypującą mnie z boksu Belkę. Kaśka usiadła na pace, rozglądając się przez moment.
-Był bardzo dobry. Mam nadzieję, że nie zepsuję go tymi moimi niespokojnymi wodzami...
-Dzisiaj nad tym popracujemy. Leć do siodlarni, ja ściągnę z pastwiska Obiego - przerwałam jej, posłałam lekki uśmiech i rozeszłyśmy się. Gdy wróciłam czyszczenie było już kończone, bo musiałam jeszcze zabrać sprzęt z placu. Udało jej się osiodłać ryśka (siodło ogól. i wędzidło zw.). Wyszłyśmy więc na halę .
-Podciągnij popręg, o ile nie robiłaś tego w stajni - rzekłam krótko, zbierając zgubiony palcat. Dziewczyna wyglądała na zadowoloną i coś mi się zdaje, że szybko naszej małej stajni nie opuści . Wsiadła i odrazu złapała go za pysk.
-Spokojnie z rękami, spokojnie. Delikatny kontakt, dopiero ruszasz i dodawanie. Jeszcze raz, zatrzymaj się.
Dziewczyna wykonała polecenie i poszło jej dobrze. Stępowała dość energicznie, a Rit pod "obcym" jeźdźcem był nieco spięty. Zastanawiałam się, czy zacznie się rzucać, czy bać . Wystarczyło tylko poczekać. Wygląda na spokojnego i bezkonfliktowego konia, ale trzeba się z nim rozumieć, a raczej trudno złapać taką nić po raptem dwóch lekcjach.
-Pokaż mi, jak wygląda prawidłowe zakłusowanie - powiedziałam, siadając na niewielkiej skrzynce ustawionej bardzo blisko ściany. Kaśka o dziwo puściła dość luźno wodze na bardzo miękkim kontakcie, łydkami działając prawidłowo. Nie kontrolowała go jednak zbyt dobrze w pysku i wszedł jej do środka. A myślałam, ze już zapomniał o swoich skłonnościach ^^.
-Krócej wodze, musisz mieć kontrolę nad jego ruchem, równocześnie nie krępować ruchów szyi.
Dziewczyna skinęła głową i ze stępa ponowiła przejście. Poszło jej nieco lepiej, choć koń ruszył trochę spowolniony. Zaraz jednak lekko go zebrała (po komendzie "ręka!") i dodawała bardzo dobrze. Było wiele zmian kierunku i wolt, półwolt, zauważyłam jednak, iż nieco zbyt duży nacisk stawia na pysk przy skręcaniu, przez co Rysiek jest spięty. Wstałam i podeszłam do niej, zwalaniając do stępa. Bała się? Tak mi się wydawało
-Łydka - złapałam ją jedną ręką za kostkę i zasymulowałam przesunięcie za popręg oraz dodanie na brzuch konia - jest jednym z najwazniejszych czynników decydujących o jakości jazdy. To głównie nimi wykonujesz wszystkie czynności, ale także dosiadem. Zapewne pamiętasz definicję na skręt, przykładowo w prawo - uśmiechnęłam się pod koniec, bo widać było że jej nie wesoło. Ten trener ją batem prał, czy jak? Przecież jej nie zjem!
-Łydka, dosiad, wodza - odpowiedziała i wypuściła powietrze z płuc.
-No właśnie. Aby zrozumieć, ze wodze to tylko pomoc do innych pomocy, puść je luźno... tak, zupełnie. Spróboj ze stępa wykonać wolty bez nich - odsunęłam się a dziewczyna niezbyt pewna swego, ruszyła. Po chwili, nieco przesadnie pochylając się ku zamierzanemu kierunkowi, wykonała to straszne zadanie . Pochwaliłam ją i powiedzialam zeby tak mocno się nei wychylała, bo zaraz mi tu zleci. Zaśmiała się na własne powodzenie. Powiedzialam jej, aby ujęła w dłonie wodze bardzo delikatnie, czując pysk konia zupełnie minimalnie. I teraz kłus, również z zakrętami. Wróciłam na swoje miejsce - ja, staruszka - i obserwowałam.
-Rit jest chyba świetnie ułożony, skoro tak podemną chodzi - rzekła, gdy po raz kolejny udała jej się w wolta z bardzo luźnych wodzy.
-Bardzo dużo zależy od jeźdźca. Sama widziałaś, jak jeszcze kilkanaście minut temu nie chciał Ci chodzić. Wystarczą odpowiednie ćwiczenia i nastawienie. No, to żeby nie było za pięknie, na dwóch ścianach ćwiczebny, na dwóch półsiad... no gdzie mi w góre lecisz! Delikatnie tyłek w góre, kręgosłup konia odciążony, a nie mi tu fruwasz!
Kaśka wyglądała na bardzo zadowoloną. Chciałabym poznać tego kolesia, u którego niegdyś się uczyła. Czyżby typowy zawodnik XXI wieku? Na to wygląda. Z zamyślenia wyrwał mnie bardzo ładny, miałam wrażenie przypadkowy, impuls Ritusa.
-Od najbliższego zakrętu galop - rzuciłam krótko, chcąc zaobserwować reakcję. Było lekkie zebranie wodzy (ja wolę lżejsze?) i wszystko co do galopu potrzeba. Rit ruszył z kopyta i strzelił z zadu, Kaśka jednak nie spanikowała i dość dobrze ściągnęła go na ziemię. Był moment kłusa, po chwili jednak się poprawili, a ja nic nie mówiłam, choć ten galop na złą nogę tak bardzo kole w oczy.
-Noga, nosz Kaśka no! - rzuciłam w końcu, było krótkie "ups!", przejście do kłusa i zmiana nogi, dość spore zachwianie równowagi i już wszystko dobrze. Zadanie brzmiało - galop 3 minuty. Następnie dałam jej odpocząć, pół kółka kłusa i stęp. Trochę się zmachała, ale perfekcyjnie to maskowała.
-Startowałaś kiedyś w zawodach u tego gościa? - zapytałam, przerzucając piasek końcówką palcata. Wyszła mi już dość ładna górka
-Dwa razy. Pan Radek stwierdził jednak, iż szkoda na mnie koni i szybko znalazł osoby na moje miejsce. Moja kariera wiec trwała krócej niż miesiąc - odrzekła bez emocji.
-Jakie konkurencje? - ponowne pytanie bez spojrzenia.
-Skoki i dresaż. LL-ka i L-ka.
-Skakać umiesz, a nic nie mówisz? Daj mi tutaj ładny koncert. Proszę, same osiemdziesiątki poustawiane, kopertki, stacjonaty, oksery (z każdego rodzaju po jednej - ciiii!) i skok-wyskok po 40 cm. Wybierz i skocz co chcesz - oderzkłam, wyciągajac z kieszeni papierówkę - w swoim stylu. Tak, jak nauczył Cię papa Radosław.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i lekko zebrała małego, ruszając kłusem. Podobało mi sie to . Po kilku krokach zagalopowała, tzn. spróbowała bo nie wyszło, a następnym razem ździeliła go z pięty.
-Koni się nie kopie - powiedziałam dość suchym głosem. Poleciało "przepraszam, zły nawyk!" i zagalopowanie. Wzięła się za kopertę 80cm. Złapała go za pysk dość mocno, poderwała go z dużą siłą i skoczyła. Siedziałam bez słowa, obserwując każdy jej ruch. Zaprowadziła rozpędzonego Ritusa, machającego już z nerwów głową, na stacjonatę. Skok również udany, choć strasznie chaotyczny. Skok wyskok też się udał, choć wyglądało to jak rodeo a w ostatnią wjechała. Po tym zatrzymała się puszczając mu wodze, klepiąc go po karku i patrzyła z ukosa na mnie.
-Złap wodze tak, jak przy ćwiczeniu z zakrętami - powiedziałam spokojnie.
-W takim razie mogę bat?
-A po co Ci?
Dziewczyna zmieszała się nieco, ale była wyraźne zaciekawiona biegiem zdarzeń.
-Skocz stacjonatę na kontakcie wzmocnionym od aktualnego o 2/6. Uda Ci się? Bardzo dobrze. Jedź.
Zagalopowała po kilku krokach kłusa, byla nieco spięta i bała się trochę, co chwilę starajac się rozluźniać ręce, które mimowolnie szły jej w dół. Skoczyła i to jak ładnie. Pochwaliłam ją za to i powiedzialam, by w podobny sposób pokonała przeskody, które już dzisiaj jechała. Poprawiłam ostatnią ze skoku-wyskoku i wspomniałam w wzmocnionym kontakcie na tejże przeszkodzie. Zaczęła swój mały parkur, pokonując wszystkie przeszkody bardzo ładnie, choć było to jedno wyłamanie i zrzutka, ale i tak jestem dumna, dumna jestem! ^^ Powidziałam, że na dziś wystarczy, niech go rozepnie i rozstępuje i nasłalam jej nieco komplementów, co by siędziewczyna nie bała, tymbardziej że idzie jej naprawdę dobrze. Wystarczy tylko usunąć te jej "narowy"... koń wrócił na pastwisko do swoich panienek, a ja zaprosiłam ją jeszcze na herbatę. |
|